piątek, 11 września 2015

Chrześcijaństwo a Islam

W komentarzach dotyczących kwestii przyjmowania lub nie przyjmowania uchodźców z Syrii i innych ogarniętych islamską zawieruchą krajów często pojawiają się określenia „wojna kultur”, „konflikt cywilizacji”, „starcie religii”.
Jeśli spojrzymy na sprawę bez obciążeń związanych z naszą kulturową tożsamością uświadomimy sobie, że różnica nie jest związana z „typem” religii. Różnica wynika z czasu.
Współczesny Islam zachowuje się analogicznie, jak Rzymski Katolicyzm przed wiekami.
Krucjaty, konkwista, wojny religijne – wszystko to już przerabialiśmy. Krwawy, bezwzględny fanatyzm religijny, usprawiedliwianie rzezi racjami teologicznymi - tak właśnie Rzymskie Chrześcijaństwo zdobyło świat. Skutecznie.
Bulwersuje nas niszczenie artefaktów kultury związanych z innymi religiami? Chrześcijanie w fazie ekspansji też to robili.
Bulwersują nas ataki na kobiety nie zachowujące się wystarczająco pokornie? Czym innym, jak nie masową eliminacją kobiet posiadających wiedzę i władzę były polowania na czarownice?
Bulwersuje nas stworzenie militarnego, opresyjnie religijnego państwa na zagarniętym siłą terytorium? Czym innym było Królestwo Jerozolimy?
Islam jest mutacją Chrześcijaństwa – filozoficzną, kulturową, etyczną i funkcjonalną. Gdyby nie Chrześcijaństwo – nie byłoby Islamu.
Różnica między Rzymskim Chrześcijaństwem, a współczesnym Islamem to dziesięć wieków, podczas których Chrześcijaństwo ewoluowało, ucywilizowało się, odrzuciło miecz. Choć nie do końca przecież.
Bulwersuje nas zamiar wprowadzenia prawa szariatu jako obowiązującej także innowierców doktryny prawnej? A czym innym są próby zmuszania niekatolików do życia wedle katolickich reguł podejmowane (skutecznie) przez nasze władze: finansowanie nauczania i posług w ramach jedynie słusznej religii z pieniędzy podatników, sabotowanie edukacji seksualnej, utrudnienia w publicznej prezentacji dzieł sztuki nieprawomyślnych religijnie, wpływ religii na cywilne prawo (polecam przyjrzenie się trwającej obecnie dyskusji o zaostrzeniu prawa dotyczącego regulacji urodzin), nawoływanie do łamania obowiązującego prawa w imię zasad religijnych (klauzula sumienia)? To ta sama mentalność – tyle, że Islam zrobił krok w tył od czasów, kiedy był religią postępową i jest dziś w miejscu, w którym Chrześcijaństwo było w Średniowieczu.

Za poprzednią falę religijnego fanatyzmu zapłaciliśmy dziesięcioma wiekami Średniowiecza. Byłoby swoistym chichotem historii, gdyby teraz Chrześcijaństwo zostało pokonane własnymi metodami. Ja jednak nie chcę, by historia chichotała moim kosztem. Nie podoba mi się fakt, że Kościół Katolicki chroni duchownych pedofili odmawiając wydania ich w ręce organów ścigania („Nie mamy takiego obowiązku”). Nie podoba mi się kiedy posłowie deklarują „konsultowanie” decyzji politycznych z episkopatem. Nie podoba mi się kiedy urzędujący premier rzekomo świeckiego państwa mówi publicznie, że „nie ma alternatywy dla chrześcijańskiego systemu wartości”. Niepokoi mnie fakt, że obecnie największym poparciem ponownie cieszy się partia polityczna, którą ten premier reprezentował. Partia, która podczas poprzedniego okresu rządów na stanowiska koalicyjnych wicepremierów wybrała człowieka sympatyzującego z organizacjami faszystowskimi i człowieka, który uważał, że prostytutki nie da się zgwałcić. Widzę podobieństwa.
Nie wierzę, że Muzułmanie nie będą usiłowali narzucać swoich praw świeckiej Europie. Chrześcijanie wciąż to robią.

A jednak w tej konkretnej sytuacji kibicuję współczesnemu Chrześcijaństwu – także polskiemu Chrześcijaństwu przekonanemu, że ma prawo zmieniać prawo, ingerować w życie innowierców i wyciągać ręce po moje pieniądze. Chrześcijaństwu, które choć nie dopuszcza kobiet do posług religijnych – nie każe im nosić burek. Chrześcijaństwu, które choć dyskryminuje homoseksualistów – nie chce ich mordować. Chrześcijaństwu, które choć miesza się w moje życie – nie odmawia mi prawa do własnego zdania i nie każe być bezwzględnie posłuszną mężczyźnie. Bo mam wrażenie, że w starciu z fanatyzmem tolerancja skazana jest na przegraną. Butny, nietolerancyjny Katolicyzm ma większe szanse.

Na koniec słowa dwa o współczesnej mentalności.
1. Wczoraj rozmawiałam z europejskim Muzułmaninem Dobry, mądry człowiek. Lubię go. On mnie też. Szanuję go. On mnie też. Ale mimo to uważa on, że „Kobieta ma inne przeznaczenie, niż mężczyzna. Mężczyzna ma obowiązek wobec Boga. Kobieta ma obowiązek wobec swojego mężczyzny i rodziny”. Nie widzę wolności dla kobiet w Islamie. Nawet tym najpiękniejszym, pokojowym, idealnym.
2. „Nie trzeba wierzyć w Boga, żeby być dobrym człowiekiem. Człowiek może być uduchowiony nie będąc religijnym.” „Pokornie proszę o przebaczenie, nie tylko win samego Kościoła, ale także przepraszam za zbrodnie przeciwko ludności tubylczej podczas tak zwanego podboju Ameryki.” „Jeśli ktoś jest homoseksualistą i poszukuje Boga oraz ma dobrą wolę, to kim ja jestem, by go osądzać?”  - Papież Franciszek. Ja mu wierzę.

Uchodźcy po raz pierwszy.

Jestem człowiekiem zadającym pytania. Nie prowadzę bazaru z gotowymi odpowiedziami.
Nie napiszę niczego, co w jedynie słuszny sposób rozstrzygnie kwestię uchodźców.

Mam jakieś tam ogólne zdanie: intuicyjne przekonanie, że ludziom trzeba pomagać. Ale mam też wiele wątpliwości - takich wynikających z braku wiedzy, braku dogłębnej znajomości tematu i wynikającego z nich strachu. A kiedy czytam opinie w sieci, wcale nie czuję się ze swoim brakiem wiedzy osamotniona - tylko bardziej pokorna, niż większość ludzi, którzy też niewiele wiedzą, ale zdanie mają.

Widziałam współczesny Paryż: ludzi o ciemniejszym odcieniu skóry demolujących infrastrukturę miejską; dzielnice o ulicach pełnych młodych, śniadych mężczyzn w wieku produkcyjnym, którzy nie pracują. Widziałam setki kobiet w chustach żebrzących na brudnych ulicach. Byłam atakowana przez śniadych panów i czułam lęk.

Ale widziałam też Rzym, w którym ludzie o różnych odcieniach skóry różnią się wyłącznie odcieniem skóry. Dzielnice pełne śniadych ludzi uśmiechniętych i zajętych swoimi obowiązkami, kobiety w chustach z podniesionymi głowami. Widziałam ciemnoskórych ulicznych sprzedawców - roześmianych i oferujących pomoc tak samo, jak oferują ją Rzymianie o jaśniejszej skórze.

Nie mam zdania. Czuję lęk i wstydzę się swojego lęku, bo kiedy ludzie potrzebują pomocy nie pora na lęki. Żałuję, że nie mam krztyny zaufania do naszego rządu. Że nie wierzę w to, że odpowiedzialni za te kwestie Polacy będą w stanie stworzyć i wprowadzić procedury sprzyjające integracji i umożliwiające uchodźcom stanie się cennymi dla naszego państwa obywatelami, którzy będą je wspólnie z nami budowali. Mam nadzieję, że uchodźcom uda się to mimo nieporadności naszych rządzących i mimo niesprzyjającym integracji nastrojom. Że będą chcieli...


Dla chcących pomóc:
http://uchodzcy.org

Dzień dobry

To jest blog o niczym. O wszystkim. O życiu. O dupie Maryni.
Poważny i niepoważny.
Bez silenia się na poprawność.
Serio i nie do końca. Częściej nie do końca. :)

Pojawią się na nim przemyślenia i krotochwile. I pytania. Bo nikt nie zna wszystkich odpowiedzi.
Jeśli twierdzi, że zna, to albo jest głupcem, albo kłamie.

Można się nie zgadzać.
Należy zrozumieć, że czasem nie chce mi się dyskutować. Ale czytam i szanuję Wasze opinie. nawet jeśli są różne, niż moje.
Można mnie przekonywać do swoich racji.
Można walić wprost. Nie mdleję na widok wulgaryzmów, lecz jednocześnie cenię przejrzystość komunikacji i nie lubię śmieci.

Miłego dnia.